Czekanie… dzień po dniu, aż wreszcie przyjdzie i powie „Chodźmy razem”. Impreza za imprezą, koncert za koncertem, ale tak na prawdę ważna była tylko jedna impreza i tylko jeden koncert. Na tej pierwszej było przyjemnie, miło, w kominku paliła się cegła – po ciemku wglądała jak kawałek drewna – było FAJNIE, ale potem zniknął. Parę miesięcy później koncert, minuta rozmowy i znowu – przepadł.
Może chciałam za dużo? Może sobie coś ubzdurałam? Nie jestem pewna, czy w ogóle się tego dowiem. Liczę, że wkrótce będę wiedzieć…
Ciągle czekam…
Skomentuj