Kolejny rok za nami. Znowu witamy Nowy Rok. Pora na podsumowanie wszystkiego, co się stało w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Czas na zaplanowanie następnych 365 dni.
Dla mnie ten rok zaczął się podobnie jak poprzednie, z listą postanowień, których próbowałam się trzymać od samego początku. Bywało różnie, ale zazwyczaj udawało mi się ich dotrzymać. Zdałam obie sesje, tym samym spokojnie przeszłam na drugi rok studiów, to postanowienie chyba było najważniejsze. Nawet udało mi się zapanować na wydatkami, chociaż w listopadzie trochę mnie poniosło, ale w okresie świątecznym tak już jest, szczególnie po urodzinach.
Szczególnie owocna była druga połowa roku. W wakacje uruchomiłam Celownik i zaczęłam dbać o siebie. Drugi rok studiów zaczął się mniej stromym podejściem, niż pierwszy. Poznałam kilku nowych ludzi, z lepszym i gorszym skutkiem, jaki niosły te znajomości. Jednak niczego nie żałuję. Nauczyłam się kilku nowych rzeczy i zamierzam zrobić z tej wiedzy użytek. Wiem, że nie powinno się we wszystko ślepo wierzyć i ufać zbyt szybko. Postaram się zapanować nad swoją naiwnością i pozostanę wierna swoim poglądom i ideałom, nieważne jak bardzo by mnie ograniczały. Teraz wiem, że co za dużo to niezdrowo, pewnych granic nie powinno się przekraczać, szczególnie tej północnej.
To ciekawe, że większość moich postanowień zazwyczaj powstaje po nieudanej znajomości z facetem*. Mam nadzieję, że przestanę popełniać w kółko te same błędy i zacznę się na nich uczyć.
Jak Nowy Rok to i nowe postanowienia. Z roku na rok jest ich coraz mniej, z czego się cieszę.
W tym roku dotyczą one głównie zdrowego trybu życia, którego muszę się nauczyć. Wiem, że to dla mojego własnego dobra. Nie jem już fast-foodów. Teraz pora na słodycze. Wiem, że to będzie dużo trudniejsze. Jednak wiem, że ciągłe odmawianie sobie przyjemności nie doprowadzi do niczego dobrego, jednak za dużo przyjemności może tylko pogorszyć sprawę. Poza tym czekolada nie może być lekarstwem na każdy smutek.
Opracowuję swój trening, którego będę się trzymać przynajmniej przez cztery tygodnie, potem go zmodyfikuję, żeby się szybko nie znudzić. I tak co jakiś czas.
W zeszłym roku postanowienia spisałam trzy razy – na początku roku, na początku wakacji i na początku roku akademickiego. Teraz mam zamiar zrobić to samo, dodam jeszcze jedne pod koniec marca na początek wiosny. Co trzymiesięczne postanowienia są łatwiejsze do dotrzymania. Pierwsze będą stanowić ogólne rezolucje na cały rok, kolejne będą uzupełnieniem dotyczącym konkretnego kwartału.
Czy warto stawiać sobie postanowienia? Moim zdaniem warto. Podobno, jak się je zapisze to jest bardziej prawdopodobne, że się ich dotrzyma, to tak jak z umowami – tylko ta na piśmie ma jakąś wartość. Ja spisuję je co roku i staram się ich dotrzymywać. Ma to sens, bo stawiam sobie jakieś cele, do których dążę.
Życzę Wam wszystkim szczęśliwego Nowego Roku 2011 i wytrwania w dążeniu do wybranych celów!
*A TOBIE, żebyś zauważył to, co udawałeś, że widzisz… Podobno znasz swoją wartość i wiesz jak mądry jesteś, więc nie powinieneś mieć z tym problemu. Do siego roku.
Wg. mnie uczenie się na błędach jest beznadziejne i nie sprawdza się 🙂 Ale tych postanowień i siły woli to zazdroszczę bo ja niestety za każdym razem się łamię.