Studencie, niedługo sesja! Zaliczenia trwają w najlepsze. Jak się do nich przygotować?
Jakieś półtora roku temu słowo „sesja” kojarzyło mi się wyłącznie z „sesją fotograficzną”. Jednak od października 2009 roku kojarzy mi się wyłącznie źle, jak większości studentów. Dwie sesje już przeżyłam, nadchodzi kolejna.
Oto, co robię, ucząc się do sesji:
1. Dzielenie się zadaniami i notatkami – materiału jest dosyć sporo, więc dobrze jest rozdzielić między osoby w grupie materiał do przygotowania dla wszystkich. Mam dosyć zgraną grupę, więc każdy robi coś dla całości. Dzięki grupowej skrzynce mailowej cała grupa ma dostęp do notatek.
2. Etapy nauki – żeby nie znudzić się uczeniem się ciągle jednego przedmiotu, podzieliłam je na poszczególne ramy czasowe. Po dwie godziny na dany przedmiot w danym dniu, uczę się przez 50 minut, potem robię sobie 10 min przerwy na zaparzenie kolejnej herbaty i sprawdzenie maila. Jako, ze jest długi weekend, uczę się od 9.00 do 19.00 z dwiema godzinnymi przerwami na obiad, kolację i chwilę relaksu. Ustawiam sobie budzik, więc nie muszę co chwilę spoglądać na zegarek, czy już czas na przerwę i mogę skupić się na nauce.
3. Plan – wszystkie etapy spisuję w kalendarzu zaplanowane na konkretną godzinę i ściśle trzymam się tego planu.
4. Magnez – żeby poprawić i utrzymać koncentrację jem co jakiś czas coś zawierającego magnez – orzechy albo kawałek czekolady, oczywiście w rozsądnych ilościach 😉
5. Herbata – nie piję kawy, więc żeby nie zasnąć piję cały czas czarną, gorzką herbatę. Ma to kilka zalet – jest mi ciepło (w moim pokoju jest 15 °C), nie czuję głodu, nie ma kalorii no i dzięki teinie nie zasypiam. Dodam, że dzisiaj jest wolne, a ja wstałam o 8.00, co jest dla mnie nie lada wyczynem 😉
6. Przerwy – są bardzo ważne. Podczas przerw mózg się „resetuje” i później pracuje „na świeżo” na zwiększonych obrotach. Gdybym miała siedzieć osiem godzin bez przerwy nad jednym materiałem, zapewne odpadłabym po półtora godziny i odechciałoby mi się całego uczenia. Nie bez powodu lekcje w szkołach nie trwają więcej niż 45 minut i są poprzedzone przerwami.
To chyba wszystko, może jest kilka rzeczy, które jeszcze stosuję, a nawet nie zdaję sobie z nich sprawy. Nie są bardzo oryginalne, ale moim zdaniem skuteczne. Jednak to się okaże po sesji 😉
Muszę przyznać, że dzisiejszy dzień bardzo mi się podobał, a właściwie nie robiłam nic poza uczeniem się. Widać można polubić naukę 😉
Ty jesteś jakaś nienormalna, serio xD
„Jako, ze jest długi weekend, uczę się od 9.00 do 19.00 z dwiema godzinnymi przerwami na obiad” – na prawdę Cię podziwiam. Ja mimo, że z całych sił walczę z moim lenistwem, nie dałbym rady do tak długiej nauki nawet z przerwami. No ale wszystko do odkrycia przede mną. Bardzo dobry sposób z tymi przerwami na reset mózgu 🙂 jak już muszę się czegoś nauczyć to też z tego korzystam.
Jedna sugestia, proponowałbym podmienić herbatę czarną, na zieloną 🙂 Jest dużo zdrowsza i ponoć pobudza podobnie do kawy, oczywiście bez udziału kofeiny.
Mi się sesja udała, nie zaliczyłem tylko 1 przedmiotu. Ci zważywszy na obudzenie się krótko przed sesją, że „wypadało by się zacząć uczyć” jest nie lada wyczynem.
A jak tam twoje metody? Jak możesz je opisać już po sesji? Albo w jej trakcie?
Wpis bardzo ciekawy 🙂 pozdrawiam!
Raz zrobiłam sobie zamiast czarnej zieloną herbatę, jednak nie bardzo mi smakowała :/, może akurat nie trafiłam, bo słyszałam, że są różne.
A z sesją poszło całkiem dobrze, większość zaliczyłam w pierwszym terminie, została mi jeszcze tylko jedna rzecz do zaliczenia 🙂
[…] Styczeń – ulubiony miesiąc studenta […]